niedziela, 16 października 2016

Prolog



Harry wyglądał przez małe zamknięte okno oparty o wąski parapet. Jego posępna twarz niewyraźnie odbijała się w szybie. Poprawił okrągłe okulary, które niemal całkowicie zjechały mu z nosa. Wciąż trzymał w jednej ręce Proroka Codziennego. Zielone oczy chłopaka wpatrzone były w artykuł na pierwszej stronie gazety. Czytał go już kilkakrotnie, ale wciąż nie mógł oderwać od niego swojego pustego spojrzenia. Nagle usłyszał pukanie do drzwi pokoju. Wyprostował się na krześle, które głośno zaskrzypiało. Rzucił Proroka Codziennego na łóżko.
– Proszę! – krzyknął obojętnym tonem, nie odwracając się od okna.
– Harry, zejdź na dół, mama przygotowała śniadanie – do jego uszu dobiegł delikatny głos Ginny.
– Dajcie mi jeszcze chwilkę, zaraz do was dołączę. – spojrzał na nią i uśmiechnął się.
Dziewczyna przyglądała mu się badawczo, jakby nie do końca wierzyła w jego słowa. Po chwili jednak zatrzasnęła drzwi, zostawiając go samego. Prawdę mówiąc Harry nie miał najmniejszej ochoty wychodzić z tego pokoju, ale nie chciał robić niepotrzebnego zamieszania. Wiedział, że zaraz wszyscy zaczęliby się martwić, a tego, z całą pewnością, wolał uniknąć. Wstając z krzesła, przetarł zmęczone oczy i ruszył w kierunku wyjścia.
– Harry, kochanie, siadaj do stołu! – entuzjastyczny ton pani Weasley wypełnił całe pomieszczenie. W jednej dłoni trzymała patelnie, a w drugiej pusty talerz. Wszyscy obecni przy stole wbijali w niego wzrok, wyglądali jak spetryfikowani. Na twarzach mieli wyryte najróżniejsze emocje. Najczęściej przewijały się troska, niepokój i współczucie.
– Cześć – odparł krótko i pewnie, na co zesztywniała widownia nagle się poruszyła.
– Witaj, Harry! – krzyknęli chórem, zupełnie, jakby tworzyli grupę wsparcia.
Usiadł obok Rona i Hermiony. Pani Weasley od razu podeszła, aby uraczyć go pysznym śniadaniem. – Twoje ulubione danie, kochanieńki, jajka na bekonie – powiedziała ciepło, kładąc przy nim talerz.
– Dziękuję. – Harry spojrzał na nią uważnie. Musiał przyznać, że świetnie grała swoją rolę. Na jej pulchnej buzi nie było cienia zmartwień. Sprawiała pozory beztroskiej kobiety. Cała reszta rodziny zachowywała się zgoła inaczej. Co jakiś czas pan Weasley nerwowo spoglądał na niego znad Proroka Codziennego. Ginny z nieprzytomnym wzrokiem dłubała widelcem w swoim jedzeniu. Fred i George rozmawiali cicho między sobą, trzymając w dłoniach jakąś starą mapę. Oboje zrezygnowali z wymarzonego sklepu z „zabawkami”, czasy nie były najlepsze na rozwijanie takiego interesu. W obliczu wojny nikt nie myślał o zabawie. Nie mając wielkiego wyboru, przyjęli posadę aurorów. Teraz trwało tak wielkie zapotrzebowanie na armię, że na posadę łowcy czarnoksiężników, przyjmowano bardzo młode osoby. Prawdopodobnie  Percy maczał palce w nowym rozporządzeniu. Od kiedy stał się prawą ręką Knota, rzadko widywano go w domu. O dziwo jego relacje z rodziną uległy poprawie, chociaż ciężko było mówić o całkowitym zażegnaniu konfliktu. Charlie był w trakcie ważnej misji w Rumunii, miało to związek ze sprowadzeniem smoków na pole bitwy. Za jego sprawą, atmosfera w Norze zrobiła się cięższa niż zwykle. Od dłuższego czasu nie dawał znaku życia. Przestał przysyłać listy. Najbardziej przeżywała tę sytuację pani Weasley. Nawet na moment nie mogła zmrużyć oka. Późną nocą, w samotności, wylewała swoje łzy. Harry również dobrze nie sypiał i pewnego razu, schodząc do kuchni po wodę, natknął się na płaczącą kobietę. Próbował z nią o tym porozmawiać, ale zwyczajnie go zbyła, twierdząc, że tylko mu się wydaje. Harry nie naciskał. Sam nie lubił, gdy ktoś na siłę próbował coś od niego wyciągnąć. Był świadom, że w pewnych sytuacjach żadne słowa nie przyniosą ukojenia. Jeszcze inaczej miała się sprawa z Williamem, najstarszym z braci, który postanowił pomóc przy zabezpieczaniu granic Hogwartu. Dumbledore musiał nieźle się natrudzić, aby Molly w końcu przystała na ten pomysł, udzieliła pozwolenia dopiero wówczas, gdy  padły słowa:  „To dla bezpieczeństwa Harry’ego…”. Harry nie pierwszy raz podsłuchał jedną z takich rozmów, dlatego poczucie winy bardzo go męczyło. Wiedział, że to dla niego wszyscy ryzykują własne życie. Za jego sprawę nieustannie ginęli niewinni ludzie. Codziennie do świata czarodziejów napływały informacje o kolejnych mordach na mugolach, dlatego bezradne siedzenie w Norze tylko potęgowało jego złe  samopoczucia. Chciał działać, jednak wszyscy zgodnie twierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie ucieczka. Nie podzielał ich zdania, był w końcu pełnoletni, sam więc mógł decydować o własnym życiu. Pragnął jak najszybciej wrócić do Hogwartu i porozmawiać z dyrektorem. Od czasu rozmowy z Molly, nie pojawił się ani razu w mieszkaniu Weasleyów. Harry tłumaczył sobie, że czarodziej zwyczajnie nie miał na to czasu.
– Harry, nie jesteś głodny? – głos Hermiony wyrwał go z zamyśleń.
Patrzyła na niego z dziwną obawą w oczach. Swoje gęste lekko kręcone włosy spięte miała w kucyk.
– Oczywiście, że jestem – odrzekł i lekko się zaśmiał. Wziął do ust spory kawałek jajka. Dziewczyna wyraźnie się rozchmurzyła.
– Jeszcze trzy dni i znów będziemy w Hogwarcie – zakomunikował z widoczną ulgą Ron. Jemu jedynemu dopisywał apetyt, bo w niezwykle szybkim tempie zjadł swoją porcję. – Mam już dość tej nieprzyjemnej atmosfery w domu – odwrócił krzesło bardziej w stronę Harry’ego, jedną rękę oparł o stół. Na jego twarzy znów pojawiło się kilka dodatkowych piegów.
– Też nie mogę się doczekać – Harry w dalszym ciągu zmuszał się do konsumpcji, aby zadowolić otaczających go towarzyszy i nie wzbudzić sensacji.
– Nie mów z pełnymi ustami – upomniała go matka Rona, która co jakiś czas krążyła w jego pobliżu. Harry był pewien, że starała się podsłuchać, o czym rozmawiają.
– Musimy wytrzymać jeszcze troszkę – Hermiona odsunęła od siebie talerz z niedojedzoną kanapką.
– Może w takim razie zacznijmy się szykować do wyjazdu? – zaproponował Ron z krzywym uśmiechem, spoglądając na swoją rodzinę z niesmakiem.
– Chcecie powiedzieć, że jeszcze się nie spakowaliście? Jesteście naprawdę niemożliwi! – zawołała Hermiona karcąco, kręcąc głową do przyjaciół.
– Mówi to ktoś, kto nawet się nie rozpakował – odparł ironicznie rudzielec, wstając z krzesła.
Harry niepewnie spojrzał za siebie. Wciąż czuł się jak dziecko. Pani Weasley nieustannie trzymała go na muszce, jednak, gdy tylko pokazał pusty talerz, pozwoliła odejść mu od stołu. Wszyscy troje szybko pobiegli do góry po schodach.


***

1 komentarz:

  1. Miałam okazję z tym Prologiem spotkać się już na HPnecie więc skomentuję tak samo jak tam xD
    Krótkie, no ale prolog ma to do siebie że może być krótki :D
    Nie lubię niekanonicznych rozwiązań i takie alternatywne rzeczywistości różnie odbieram, ale staram się też z góry nie skreślać.

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj:)

Obserwatorzy